|
Forum stron o Galactick Football Forum stron o Galactick Football |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
falka
Wspinacz
Dołączył: 16 Wrz 2006
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 9:36, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
alez nie , Elmo:D
ja mówie o sobie, że ze mnie większa egoistka, niż altruistka^^
pracuje nad sobą
tzn, pomogę innym, pod warunkiem, że nie własnym kosztem;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Elmo
Pomoc
Dołączył: 05 Wrz 2006
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Legnica
|
Wysłany: Sob 11:32, 07 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Aaaa czyli tak jak myślałem że źle zrozumiałem
Nieczuje że rymuje
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
falka
Wspinacz
Dołączył: 16 Wrz 2006
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:41, 08 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
-Tia? Tia! – krzyczał Rocket. –Co się stało? –zwrócił się do Uny. Dziewczyna przygryzła usta.
-Nie no wiesz, nic takiego. Chyba nic takiego. –korzystając z zamieszania patrzyła w inną stronę. ‘Tak, zaczęło się’, pomyślała. ‘Zaczęło się więc od Tii, równowaga jest całkiem zachwiana. Jaka równowaga, toż to całkowity chaos!’
Tia starała się wyrwać Mei. Uspokoiła się dopiero, gdy doszedł do niej Rocket.
-Co ci się stało Tio? –zapytał z troską Rocket.
-Co? Nic! Co wy ode mnie chcecie? –Tia cofnęła się do tyłu, spoglądając na podejrzliwie na przyjaciół.
-Wiesz, zachowywałaś się dość.. dziwnie.. –wyszeptała Una. –stałaś pod barem, i nagle zaczęłaś krzyczeć… nie wiem, co się stało, Tia, wszyscy się przestraszyliśmy…
-O czym ty w ogóle mówisz? –Tia patrzyła na Unę w sposób przywodzący na myśl zniesmaczenie i zdziwienie za razem. –JA krzyczałam? Co ja niby krzyczałam? Nieważne, z resztą, miałam cię zaprosić na tą imprezę! –przypomniała sobie Tia, trzymając się jeszcze za głowę.
-Czyżby? -Zmieszała się Una, spojrzała na Ahito. Chłopak uśmiechnął się promiennie.
-Extra –mruknęła pod nosem w geście wdzięczności.
-Zaraz, a nie powinniśmy wrócić do Akademii? Nie wyglądasz dobrze… Simbai powinna cię obejrzeć-powiedział Rocket, ciągle zmartwiony.
-Absolutnie, dajcie spokój. Robicie ze mnie wariatkę. Idziemy! –wołała radośnie Tia, nie zważając na sceptyczne zachowanie przyjaciół.
-Rozumiem już… -mruknął Clamp notując coś bardzo szybko. Wyciągnął kalkulator, wcisnął kilka przycisków, po czym spojrzał na innych, jak by właśnie wszystko zrozumiał.
-Za kwadrans będę wiedział, gdzie on jest. Tylko nadal nie wiem, po co nam ta wiedza, Aarch. –na te słowa trener Snow Kids się ewidentnie zmieszał. –Nie wiem, po co, Clamp. Sinedd był kiedyś w tej drużynie, przed tym, jak Artregor go bezceremonialnie kupił.
Artregor nawet nie drgnął na ten zarzut.
-I co, pójdziemy po niego? Pójdziemy szukać Sinedda? –zapytał D’Jok. Był nie tylko zdziwiony pojawieniem się Artregora, lecz przed wszystkim gotowością Aarch do pomocy.
-Tak, pójdziemy D’Jok. Pójdziemy go szukać. –odpowiedział całkiem poważnie Aarch.
-Kiedy? Juto gramy z Red Tigersami.
-Właśnie dlatego zrobimy to dzisiaj. I to jak najszybciej. Wszyscy, którzy są na miejscu, szykujemy się.
-Mam zadzwonić do reszty? –zapytał D’Jok. Aarch się zamyślił.
-Nie, nie ma potrzeby, zostaniesz tu D’Jok i na nich poczekasz.
-Nie ma mowy, trenerze! Możecie potrzebować pomocy… poza tym… i tak nie miałem co robić. –powiedział bardzo szybko D’Jok. Aarch skinął z aprobatą głową.
Dame Simbai odwróciła się od okna. Nienawidziła lotów. Pomimo naprawdę zachwycającego poziomu technologii nie mogła odpędzić od siebie złych myśli. Myśli o wypadkach. Westchnęła przeciągle. Nie znosi tego, nie znosi węszyć, szpiegować. Nie znosi, gdy musi donosić na przyjaciół.
-Proszę zapiąć pasy! Schodzimy do fazy lądowania!
Simbai aż wbiła się w fotel. Zacisnęła zęby. Pasy zapięła już dobre dziesięć minut temu.
Sinedd siedział. Już dawno przestał odczuwać upływ czasu. Miał wrażenie, że w ciemnym pomieszczeniu utkwił wieczność temu. Dobrze znał każdy centymetr podłogi, dobrze wiedział, ile kroków dzieliło go ściany. Znał każdy dochodzący tu dźwięk.
Wiedział, kiedy ktoś się zbliża do drzwi. Wiedział, że dzieje się to zawsze o tej samej porze. Instynktownie ją wyczuwał. Odgłos kroków włączał w nim mechanizm samoobrony, wiedział, że musi uciekać. Wiedział, że nie miał, dokąd. Czuł skurcze podbrzusza, wracały odruchy wymiotne. Bał się. Bał się, że go w końcu zabiją. Bał się, że nikt nie wie, gdzie jest, że nikt nie będzie tego dociekał. Nie miał rodziny, przyjaciół. Miał tylko drużynę i trenera.
Una z zażenowaniem patrzyła na śliniącą się Mei. Impreza z pobliskiego pubu przeniosła się w znacznie ustronniejsze miejsce, jakie stanowiła jaskinia Rocketa. Wybór był dobry, zważywszy na stan zgromadzonych. Tia zachowywała się już całkiem normalnie, ponadto wykazywała znacznie większą trzeźwość, niż przyjaciółka. Mei zdążyła bowiem opowiedzieć już wszystkim bez wyjątku ( a Unie już nawet dwa razy…) o tym, jak to D’Jok ją ignoruje, i na pewno chce ja zostawić, i dlatego go tu nie ma. Teorię tą co chwilę obalała Tia, jednak jej początkowy zapał słabł proporcjonalnie do wypitego alkoholu. Rocket był dosłownie wszędzie, śmiał się ze wszystkiego, z teorią Mei włącznie. Tharn, z niejasnych przyczyn obrażony na resztę towarzystwa siedział przy najdalszym i opuszczonym końcu stołu. Co jakiś czas tylko łypał groźnie w stronę Uny i jednoznacznie przyklejonego do niej Ahito. Ten z kolei przestał nawet zasypiać i całkiem skupił się na rozmowie z Uną i komentowaniu wydarzeń na bieżąco. W pewnym czasie dołączył do nich Micro, który obiecał sobie nie wykorzystywać stanu, w jakim znalazła się Mei. Starał się z całej siły myśleć o Zoelin, i o tym, że już za parę dni przyjedzie.
Sytuacja znacznie pogorszyła się koło północy. Mei była tak schlana, że nie mogli znaleźć żadnego sposobu, by zmusić ją do samodzielnego chodzenia. Ponadto przyszły wymioty. Tia była zdenerwowana znacznie bardziej niż Thran i nie udało jej się znaleźć nikogo do pomocy. Przestała się hamować i klęła nie bacząc na nic. Przy użyciu mało delikatnych słów zdążyła już opisać żeńską linię rodziny Mei trzy pokolenia w tył, gdy Una i Ahito podeszli do niej.
-Lecimy do Akademii. Zbadamy teren i zadzwonimy, co i jak. Połóż ją na bok, bo się udławi! –dodała Una patrząc na Mei z obrzydzeniem. Tia westchnęła.
-Nie widzieliście Rocketa? –zapytała odchodzących. Ahito pokiwał przecząco głową. –Zniknął razem z Micro.
Arti rozejrzał się z dumą po boisku. Już nic nie słyszał, czuł tylko wielkie szczęście i przepełniającą go radość. Poczuł gwałtowne uderzenie w plecy i chwilę potem leżał na ziemi.
-Zrobiłeś to, stary! Dajesz rade! –runęła na niego fala uścisków i krzyków. Wygrywali więc jednym punktem, z koniec meczu się zbliżał. Zwycięstwo z Wambas, to by było coś.
Sinedd osłupiał. Usłyszał kroki. Wytężył maksymalnie słuch. Słyszał wyraźnie, że w stronę drzwi szli ludzie. Ludzie, czyli więcej, niż jedna osoba. Szli po niego, albo, żeby z nim skończyć, albo zabrać gdzieś indziej, gdzie nikt go nie znajdzie. Poczuł, że zaraz zwymiotuje, zacisnął poranione dłonie na szyi i ruszył pędem w stronę muszli klozetowej.
Mniej więcej w tej samej chwili Aarchowi udało się wyważyć drzwi.
-Mówiłem, żebyś poczekał, zaraz bym to otworzył! –krzyczał za nim Clamp. Za nimi mamrotał coś Artregor. Do Sali wpadł D’Jok.
-Ale tu cuchnie, Sinedd, no … –skomentował i przerwał w pół zdania. Sinedd rzucił na niego spojrzenie pełne nienawiści. Nie to jednak go przeraziło.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez falka dnia Nie 19:47, 08 Paź 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Browzy123
Obrona
Dołączył: 04 Wrz 2006
Posty: 1278
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Planeta Akillian miasto White100k
|
Wysłany: Nie 15:26, 08 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Fajnie, błąd jest jeden, a mianowicie napisałaś A`Jok zamiast D`Jok i napisałaś wcześniej że on zostaje w akademii, a tu nagle jest z nimi, chyba że coś źle doczytałem. Widze że był mecz Pirates vs. Wambas to SpoX, i Arti zaczął grać, fajnie, czekam na dalszą część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kiya
Poczatkujący
Dołączył: 13 Wrz 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Akilian :)
|
Wysłany: Nie 15:53, 08 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Opowiadanie fajne.
Browzy, każdemu zdarza się popełnić takie błędy==
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Browzy123
Obrona
Dołączył: 04 Wrz 2006
Posty: 1278
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Planeta Akillian miasto White100k
|
Wysłany: Nie 15:55, 08 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Wiem, ale napisała że D`Jok zostaje, to skąd jest on w odziale ratunkowym Sinedd` (nie wiedziałem jak nazwać )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elmo
Pomoc
Dołączył: 05 Wrz 2006
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Legnica
|
Wysłany: Nie 17:08, 08 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
falka napisał: | -Mam zadzwonić do reszty? –zapytał D’Jok. Aarch się zamyślił.
-Nie, nie ma potrzeby, zostaniesz tu D’Jok i na nich poczekasz.
-Nie ma mowy, trenerze! Możecie potrzebować pomocy… poza tym… i tak nie miałem co robić. –powiedział bardzo szybko D’Jok. Aarch skinął z aprobatą głową. |
Tu browzy masz ten fragment Nie czepiaj sie literówek Arti gra w Piratsach <upi> Czekam na dalszą część, kolejny mecz Piratsów i mecz Snow Kids z Red Tigers
Warto było poczekać Tak trzymać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Browzy123
Obrona
Dołączył: 04 Wrz 2006
Posty: 1278
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Planeta Akillian miasto White100k
|
Wysłany: Nie 18:06, 08 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
heh, to tak jak napisałem wcześniej, muisałem coś źle doczytać
Ale super że już jest i mam nadzieje że niedługo będzie następne opo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pulka
Pomoc
Dołączył: 10 Lip 2006
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Pon 19:59, 09 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Ah...opowiadanko miodzio^^...po prostu wciąga jak mało co...
wytrwam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marti
Bramkarz
Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 837
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 21:28, 09 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
czekam na nastepna czesc z niecierpliwoscia
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ritsuko
Wspinacz
Dołączył: 13 Lip 2006
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Wto 18:58, 10 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Mam zaległości T.T Na które jak patrze to mi się odechciewa czytać... a nie chce czytać tak, ze i tak nic nie zrozumiem, bo mój stan mozna nazwać lekkim niedobudzeniem i deprechą jesienną, ale walić to, coś pewnie skoemntuje na poważnie dopiero po nastempnym newsie ==''
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
falka
Wspinacz
Dołączył: 16 Wrz 2006
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:08, 21 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
tak, to jest właśnie post, zawierający kolejną część opo.
pzreczytajcie i skomentujcie, jeśli jest tego warte.
-Sinedd, co ci się stało? –D’Jok spojrzał na niego z przerażeniem. Chłopak wytarł usta o własny rękaw. Tak nieludzko brudny był, nawiasem mówiąc, że żadna różnica jego w wyglądzie nie zaszła.
Sinedd wykrzywił zmaltretowaną twarz w nieludzkim grymasie. D’Jok wiedział, że w założeniu Sinedd chciał się złośliwie uśmiechnąć.
-Stęskniłeś się, co D’Jok? –powiedział niewyraźnie chłopak. Zrozumienie jego słów sprawiało trudność. Przyczyniało się do tego wiele czynników: najważniejszym zdawała się być olbrzymia opuchlizna zniekształcająca obrzydliwie linię szczęki. Około trzy zęby Sinedda były złamane. D’Jokowi nie mieściło się w głowie, że będąc w takiej sytuacji, Sinedda wciąż stać na złośliwości i ironię.
Bez słowa do Sinedda podszedł Aarch. Objął go, starając się postawić na ziemi w pozycji pionowej. Bezskutecznie.
Simbai stanęła przed bramą. Akademia w środku nocy wyglądała dość upiornie. Płatki śniegu spadały powolutku na ziemię pokonując drogę tanecznym, wirującym krokiem. Miliony takich samych, identycznych na pierwszy rzut oka. Spróbuj na nie spojrzeć z bliska, a każdy okaże się inny. ‘Zupełnie jak ludzie’, pomyślała. ‘Każdy jest inny, nie ma dwóch identycznych. Nie powinno być’, mruknęła. Pomyślała o Unie. O tych ciałach, które widziała składowane w piwnicach. Clamp bardzo inteligentnie zdołał zaadaptować je jako wielkie zamrażarki. Nigdy by na to sama nie wpadła. Te martwe, bezładne kawałki mięsa. Pływające w zawiesinie. ‘Trochę jak w akwarium’, pomyślała. Zawstydziła się własnym porównaniem. Wydało jej się obrzydliwie i niesmaczne.
Opisała to wszystko w raporcie. Ze szczegółami. Ze szczególnym uwzględnieniem opisu tej ‘żywej’ Uny. Skupiając się na wielu jej cechach szczególnych. Na jej zachowaniu, gestach. Tak przypominała w nich Aarcha. Dame Simbai wiedziała, dlaczego.
Bo Una była Aarchem.
I to w najdosłowniejszym tego słowa znaczeniu.
Wiedział, że może ich prześcignąć. Po błędzie Wambas piłka wylądowała na ich własnym polu karnym. Idealna sytuacja, by ją wykorzystać, by odskoczyć na kolejny punkt. Idealna, gdyby tylko jakiś zawodnik piratsów znajdował się w pobliżu. W stronę piłki jednocześnie zmierzał Arti, dwóch zawodników Wambas i ich bramkarz. Arti przyspieszył kroku, i choć przez chwilę wydawało mu się to niemożliwe, jego dystans do piłki zmniejszył się znacznie. Jeden krok, drugi. Arti nie czuł ziemi pod stopami. Spojrzał przerażony w dół. Widok rozwiał wszelkie wątpliwości, bowiem boisko, choć znajdowało się dokładnie pod nim, pozostawało nietknięte. Sunął w powietrzu, które nie stanowiło dlań żadnego oporu. Wielkie zmęczenie minęło jak ręką odjął. Czuł, jak hiperadrenalina wypełnia jego żyły, jak cały przeistacza się w nieposkromioną siłę. Miał oddech. Nic już nie słyszał, w uszach czuł dudnienie. Widział, że to co słyszy to bicie własnego serca.
Był szybszy niż bramkarz. W krótkiej chwili znalazł się tuz przed piłką. Niepowstrzymany przez nikogo mocnym kopnięciem wbił piłkę w siatkę. Jak na zwolnionym filmie widział drogę pokonywaną przez piłkę…
Artregor z obrzydzeniem spoglądał na Sinedda. Pomimo naturalnych odruchów sprzeciwu objął go tak, jak kazał mu Aarch.
-W sumie to dlatego złożyliście prośbę o przełożenie meczu na później? –zapytał Clamp, nasłuchując jednocześnie odgłosów, przyłożywszy ucho do ściany.
-Jasne, że dlatego. A co? Sam miałem może grać? –warknął Artregor przez zaciśnięte zęby. Nie łatwo było udźwignąć Sinedda, choć ten starał się sprawiać jak najmniej problemów.
D’Jok z miłą satysfakcją stwierdził, że minie jeszcze dużo czasu, zanim jego rywal wróci do gry. ‘Zanim Sinedd zacznie grać mój oddech powinien wrócić’, zastanawiał się.
-Możemy ruszać z powrotem! –dał sygnał Aarch. Artregor w milczeniu skinął głową, jakby zatwierdzając słowa towarzysza.
Simbai usiadła, a krzesło pod nią głośno zaskrzypiało. Dźwięk zabrzmiał ponuro, przerywając ciszę panującą w pustym ośrodku. Obejrzała się z pewnym niepokojem. Wiedziała, że nikogo nie ma. Tylko dlaczego? Co się wydarzyło, kiedy jej nie było? Coś, co skłoniło cały zespół i kadrę do opuszczenia akademii.. i to w pośpiechu. W drzwiach leżał rzucony plecak. Przeszła w stronę skrzydła z pokojami sypialnymi. Za wyjątkiem jednego wszystkie były zamknięte. Z mieszanymi uczuciami weszła powoli do obcego pomieszczenia. Telewizor był włączony. W panujących ciemnościach refleksy migających obrazów padały zniekształcone na równoległą ścianę. Pościel w nieładzie leżała na dywanie. Simbai sięgnęła do włącznika światła. Bez trudu dojrzała wówczas pilota, odruchowo wyłączyła bezgłośny obraz. Westchnęła cicho i ruszyła w stronę własnego gabinetu.
Płatki śniegu spadały powolutku na ziemię, pokonując drogę tanecznym, wirującym krokiem. Una wyciągnęła dłoń w przestrzeń. Na jej dłoni momentalnie pojawiły się białe drobinki, jednak równie szybko stopniały, pozostawiając po sobie jedynie zimny, mokry ślad. ‘Jak nietrwałe’, pomyślała. ‘Jak szybko znikają, anonimowe, bez śladu, bez celu, bez przyczyny’. Chwilę potem na jej dłoni pojawiło się kilka nowych śnieżynek. Nie zabawiły dłużej, niż poprzednie. Dziewczyna szybko przyłożyła mokrą dłoń do policzka. Poczuła intensywnie przejmujący chłód. Płatki znowu zniknęły, zastało po nich tylko uczucie zimna i troszkę wody. Una uśmiechnęła się smutno.
-Jak ludzie, Ahito, są, znikają bardzo szybko, a jedyne, co po nich pozostaje, to po prostu odpady. Ot, warstwa wierzchnia. I trochę zimna… w zasadzie, tylko zimno.
Ahito stał obok w całkowitym milczeniu.
-Coś jak z tymi motylami? –mruknął po chwili, z niewyraźną miną. Dziewczyna się wyraźnie zmieszała.
-Tak, coś jak z tymi motylami. –Una zmarszczyła brwi. Westchnęła, a jej ciepły oddech zamienił się w gęstą parę na mrozie.
-Idźmy już… -szepnęła cicho. Ahito bardziej poczuł niż usłyszał jej słowa. Objął ją w pasie i ruszyli w stronę akademii.
Wiatr zawodził monotonnie, podrywając bezwładne śnieżynki do tańca. Wszystkie, jak jeden mąż poddawały się jego rozkazom. Wszystkie wirowały posłusznie.
Wiatr zawodził monotonnie.
Pierwszy szedł Aarch. Bezgłośnie stawiał kroki, podążając pośród ciemności.
Za nim szedł Artregor podtrzymujący bezsilnego Sinedda. Asekurował ich D’Jok. Milczący pochód zamykał Clamp.
Sinedd znał każdy tutejszy dźwięk. Miał dużo czasu, by je zapamiętać, by się ich nauczyć. .
Wiedział, kiedy ktoś się zbliża. Wiedział, że dzieje się to zawsze o tej samej porze. Instynktownie ją wyczuwał. Wbił się mocniej w ramie Artregora.
-Za chwilę- szepnął nie bez wysiłku- za chwilę będzie po wszystkim. On tu idzie. –Sinedd zatrząsł się ze strachu. Jeśli miał się czegoś bać, to dobrze wiedział, czego. Aarch uciszyć Sinedda wzrokiem.
Chwilę potem kroki usłyszeli wszyscy. Było już za późno.
Pierwszy strzał minął o kilka milimetrów ramię Clampa, który głośno dał polecenie do zwiększenia tempa.
Druga kula świsnęła tuz obok ucha Artregora, który w tym właśnie momencie zrozumiał, że Sinedd nie jest mu aż tak niezbędny, jak dotychczas mu się wydawało. W chwilę potem porzucił ciało Sinedda i ruszył do przodu. Z przodu dostrzegł światło- a więc Aarch już otworzył wyjście. Artregor poczuł zimny podmuch wiatru na twarzy.
Sinedda złapał D’Jok. W myślach przeklinał ten dzień, wiedział jak się skończy.
Trzeci strzał dosięgnął go w momencie, gdy przekraczał wyjście. Nic nie poczuł, po prostu zrobienie kolejnego kroku okazało się niemożliwe. Spojrzał na własną nogę, która zamiast kolana miała wielką miazgę składającą się z mięsa i dużej ilości jego własnej krwi.
Wiedział, że upada. Gdy już znalazł się na ziemi, ujrzał tuz obok siebie Sinedda. Patrzył mu spokojnie w oczy. Mówił do niego.
D’Jok nic nie słyszał.
Płatki śniegu spadały powolutku na ziemię, pokonując drogę tanecznym, wirującym krokiem.
D’Jok poczuł chłód na twarzy. Białe drobinki zaczęły powoli osiadać na jego bezwładnym ciele.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kiya
Poczatkujący
Dołączył: 13 Wrz 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Akilian :)
|
Wysłany: Sob 15:31, 21 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
ciekawe i to bardzo! Falka czekam na kolejną część!
Biedny D'Jok T.T
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elmo
Pomoc
Dołączył: 05 Wrz 2006
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Legnica
|
Wysłany: Sob 18:48, 21 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Ostro Czekam jak zwykle
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Browzy123
Obrona
Dołączył: 04 Wrz 2006
Posty: 1278
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Planeta Akillian miasto White100k
|
Wysłany: Nie 9:31, 22 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Fajne, czekało sie długo i opłacalo sie, zastanawiają mnie co sie stanie z D`Jok`iem, co do Uny to można sie spodziewać jednego, Aarch chciał ją mieć jako iż jest jego żeńską kopią i Aarch nie jest wieczny, a jeżeli Una może to coś po nim zostanie, czekam na dalszy ciąg, i na razie spadam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|